Od dwóch miesięcy niemal codziennie modlę się o jak najszybsze zakończenie wojny na Ukrainie, o ochronę ludności cywilnej, także by Rosjanie nie dokonywali zbrodni ludobójstwa. A jednak codziennie dowiaduję się o nowych tragediach, nowych atakach bombowych i kolejnych aktach przemocy ze strony najeźdźcy. Codziennie powtarzam w modlitwie te same intencje i może wydawać się, że to nie ma sensu. Niewiele się zmienia, wojna wciąż trwa.
Na jednym ze spotkań poświęconych modlitwie ktoś zadał pytanie po co modlimy się wciąż o te same rzeczy? Przecież Bóg wszystko wie. Jest też doskonale dobry, więc zawsze podejmie właściwe decyzje. Jaki sens zatem ma taka modlitwa? Jak pogodzić suwerenność Boga, Jego wszechwiedzę z modlitwą wstawienniczą oraz jej skutecznością?
Chociaż rzeczywiście taka uporczywa modlitwa wydaje się pozbawiona sensu, jednak w kilku miejscach w Piśmie Świętym znajdujemy zachętę by prosić Boga i nie ustawać w tym. W Ewangelii Łukasza w 11 rozdziale znajdujemy lekcję, jaką Pan Jezus udzielił swym uczniom na temat modlitwy. Opowiedział im przypowieść o człowieku, który przyszedł późnym wieczorem do swego przyjaciela by prosić o chleb. Ponieważ był natarczywy, uzyskał to, o co prosił. Pan Jezus podsumował tę lekcję wezwaniem by prosić, a otrzymamy, by szukać, a znajdziemy, by kołatać a otworzą nam. Wezwał zatem do tego, by prosić wytrwale, by jak ten bohater przypowieści kołatać uparcie do Bożych bram ze swoimi prośbami. Podobną ideę wytrwałego wstawiania się o sprawy, które wydają nam się ważne wyraził w 18 rozdziale tej samej Ewangelii w przypowieści o wdowie i niesprawiedliwym sędzi.
Nie jest zatem niczym niewłaściwym przychodzenie do Boga z tymi samymi sprawami, jeśli leżą nam na sercu. Ale w jakim celu? Myślę, że w ten sposób wyrażamy Bogu naszą zależność od Niego, a także jesteśmy przed Nim szczerzy – mówimy o tym co jest dla nas bardzo ważne. Czy taka modlitwa zmieni coś w Bożych planach? Wiemy z Pisma Świętego, że On jest niezmienny, że też konsekwentnie wypełnia to, co sam zapowiedział. Bóg istnieje w wieczności, jest niezależny od czasu, jednak powołał do istnienia świat w którym czas płynie i działa w tym świecie. To, co zaplanował w wieczności – realizuje w czasie. Skoro znał nas przed założeniem świata, wiedział też o co będziemy Go prosić. W wieczności zaplanował swoją odpowiedź, ale realizuje ją w czasie. Jego odpowiedź będzie zawsze zgodna z Jego wolą i Jego planem.
Poprzez modlitwę, nawet taką uporczywą, uczymy się rozpoznawać to, co jest zgodne z wolą Bożą. Im bliżej jesteśmy Boga tym częściej prosimy o to, co On chce nam dać. Interesującą ilustrację dojrzałej modlitwy znajdujemy w czwartym rozdziale Dziejów Apostolskich w wersetach 18 do 31. Czytamy tam o tym, że Rada Najwyższa zabroniła apostołom głosić dobrą nowinę o zmartwychwstałym Jezusie. Lecz oni wiedzieli, że mają to robić. Jezus wszak im to nakazał. Zapowiedział też, że z tego powodu będą prześladowani, że będą stawiani przed władcami czy biczowani w synagogach (Łukasza 21,11-17). Więc po powrocie do wspólnoty Kościoła apostołowie modlili się nie o to, by Bóg odsunął prześladowania, albo rozwiązał Radę Najwyższą. Modlili się o to, by mogli z odwagą głosić ewangelię. I Bóg wysłuchał ich modlitwy. Prosili o to, co było zgodne z wolą Bożą, z Jego Słowem. O to co Bóg chciał im dać. Myślę, że poprzez modlitwę wstawienniczą uczymy się dostrajać nasze serca do serca Boga. Z czasem, zwłaszcza pod wpływem Słowa Bożego modyfikujemy nasze prośby, albo odkrywamy inne potrzeby, których wcześniej nie zauważaliśmy. I w ten sposób stajemy się dojrzalsi w modlitwie.
Zatem modlę się regularnie i wytrwale. Wyrażam codziennie w modlitwach to, co mi leży na sercu – w tym także prośbę o to by Bóg zakończył cierpienia narodu ukraińskiego. Pomimo tego, że nie widzę radykalnych zmian, wiem, że Bóg słyszy. Wierzę też, że działa.
Wielokrotnie wytrwale modliłem się o różne sprawy i nieraz po kilku latach dostrzegałem Boże działanie. Na przykład Bóg przysłał kogoś do naszego Kościoła, dał rozwiązanie trudnych problemów, przemieniał mój charakter. Czasem modląc się stawałem się bardziej wrażliwy na różne problemy, albo odkrywałem własne grzechy, które powinienem wyznać Bogu.
Bóg wszystko wie, właściwie nie potrzebuje naszej modlitwy. Ale my jej potrzebujemy – by umacniać więź z Nim, by wzrastać we wrażliwości na Jego wolę i potrzeby innych, a także po to, by nasze serca przyjmowały to, co Jemu leży na sercu.