Drodzy, istnieje taki mit, że chrześcijanie trochę lepiej znający Biblię, wspaniale trzymają się Bożego Słowa i żyją zgodnie z duchem Ewangelii. Oczywiście w wielu przypadkach tak jest, ale niestety nie zawsze. Może i ty zastanawiasz się czasem, jak Bóg patrzy na twoje duchowe porażki. Kiedy upadamy, kiedy zawodzimy, kiedy grzech znowu wygrywa. Czy Bóg odwraca się od nas?
Spójrzmy na przepiękny fragment z 1 List Jana 2:1-11
Drogie dzieci, piszę o tym, abyście nie popełniali grzechu. A jeśliby ktoś zgrzeszył, mamy Opiekuna u Ojca, Jezusa Chrystusa — Sprawiedliwego. On jest przebłaganiem za nasze grzechy. Lecz nie tylko za nasze. Również za grzechy całego świata.
O tym, że Go poznaliśmy, upewniamy się przez to, że przestrzegamy Jego przykazań. Kto twierdzi, że Go poznał, lecz nie przestrzega Jego przykazań, ten jest kłamcą, jest daleki od prawdy. Kto jednak zachowuje Jego słowo, w tym Boża miłość rzeczywiście doszła do doskonałości — dzięki temu przekonujemy się, że jesteśmy w Nim. Kto mówi, że trwa w Nim, powinien postępować tak, jak On.
Drodzy, nie podaję wam nowego przykazania. Przypominam wam dawne, to, które znacie od początku. Tym dawnym przykazaniem jest słowo, które usłyszeliście. A jednak ogłaszam wam nowe przykazanie.
Sprawdza się ono w Nim i w was. Ciemność bowiem przemija i jaśnieje już prawdziwe Światło. Kto twierdzi, że jest w Świetle, a nienawidzi swojego brata, właściwie nie wyszedł z ciemności. W Świetle trwa ten, kto kocha swego brata. W takiej osobie nie ma też nic, co mogłoby dla innych stać się przyczyną upadku. Kto natomiast nienawidzi swojego brata, tkwi w ciemności i w niej się porusza. Człowiek ten nie wie, dokąd zmierza, gdyż ciemność dotknęła jego oczu1.
Jan pisze do swoich duchowych dzieci z troską ojca, który wie, że życie chrześcijańskie to nieustanna walka. Zauważcie, że nie rozpoczyna od potępienia czy nagany. Rozpoczyna od zapewnienia: „mamy Opiekuna u Ojca”. Greckie słowo użyte tutaj to parakletos, ktoś wezwany na pomoc, adwokat stający w naszej obronie, wstawiennik, obrońca.
Wyobraźcie sobie salę sądową. Stoisz oskarżony, słusznie, bo zgrzeszyłeś. Szatan, oskarżyciel braci, wylicza twoje przewinienia. Wydaje się, że nie masz szans. Ale wtedy wstaje twój Obrońca – Jezus Chrystus sprawiedliwy. Nie próbuje bagatelizować twojego grzechu ani udawać, że go nie było. On robi coś zupełnie innego, pokazuje swoje rany, swoje przebite dłonie i mówi: „Ojcze, za ten grzech już zapłaciłem”.
Jan używa drugiego kluczowego słowa hilasmos, przebłaganie. To nie jest zwykła ofiara. To ofiara, która jednocześnie usuwa winę i gasi słuszny gniew Boży. Jezus nie tylko wstawia się za nami jako nasz adwokat, On sam jest ceną wykupu. Sam jest ofiarą. To jakby adwokat, który nie tylko broni klienta, ale sam płaci całą karę za niego.
I teraz uwaga! Ta ofiara jest skuteczna nie tylko dla garstki wybranych, ale dla całego świata. Boża miłość nie zna granic etnicznych, kulturowych czy geograficznych. Krzyż Chrystusa ma moc zbawić każdego człowieka na ziemi.
Ale Jan nie zatrzymuje się na teorii. Od razu przechodzi do praktyki: „A przez to wiemy, że Go poznaliśmy, jeśli zachowujemy Jego przykazania”. Poznanie Boga to nie kwestia intelektualna. To nie chodzi o to, że znasz doktrynę czy potrafisz zacytować wersety. Prawdziwe poznanie Boga objawia się w posłuszeństwie.
Nie jesteśmy zbawieni przez nasze uczynki, ale jesteśmy zbawieni przez ofiarę Chrystusa (Ef 2:8-10, zob. KKK 1996-19992). Ale prawdziwe zbawienie zawsze prowadzi do przemiany życia. Kto naprawdę spotkał Jezusa, ten zaczyna żyć jak Jezus. To nie legalizm, to naturalna konsekwencja miłości. Kiedy kochasz kogoś, chcesz sprawiać mu radość. Kiedy kochasz Boga, chcesz żyć według Jego woli. To naturalne jak oddychanie.
Jan mówi o przykazaniu, które jest jednocześnie stare i nowe. Stare, bo miłość bliźniego była nakazana w Prawie Mojżeszowym. Nowe, bo Jezus nadał mu całkowicie nowy wymiar. Już nie chodzi tylko o to, żeby nie krzywdzić bliźniego. Teraz chodzi o to, żeby kochać tak, jak Jezus nas ukochał – bezwarunkowo, ofiarnie, do końca.
„Kto mówi, że jest w Świetle, a nienawidzi swojego brata, dotąd jest w ciemności”. Mocne słowa. Albo kochasz, albo nienawidzisz. Albo jesteś w świetle, albo w ciemności. Nie ma szarej strefy. Nienawiść zaślepia. Dosłownie – „ciemność zaślepiła jego oczy”. Kiedy żywisz urazę, kiedy nie potrafisz przebaczyć, kiedy trzymasz w sercu gorycz – tracisz duchowy wzrok. Nie widzisz już, dokąd idziesz. Błądzisz w ciemności, potykasz się, ranisz siebie i innych.
Co to oznacza dla nas dzisiaj?
Po pierwsze, możesz przestać żyć w lęku przed Bożym odrzuceniem. Masz Orędownika. Kiedy upadniesz – a upadniesz, bo wszyscy upadamy – nie uciekaj od Boga. Biegnij do Niego. Jezus czeka, żeby wstawić się za tobą, ale musi zobaczyć nie tylko zgięte kolana, ale również serce.
Po drugie, sprawdź swoje serce. Czy twoja wiara objawia się w konkretnych czynach miłości? Nie pytam, czy jesteś doskonały. Pytam, czy jest w tobie pragnienie, żeby żyć jak Jezus. Czy starasz się kochać tych, których On postawił na twojej drodze? Spójrz na twoje wpisy w mediach społecznościowych. Czy widać w nich człowieka przemienionego przez Ewangelię?
Po trzecie, pojednaj się. Z kim jesteś w konflikcie? Kogo nie potrafisz pokochać? Pamiętaj, to nie chodzi o uczucia. Miłość to decyzja3. To wybór, żeby szukać dobra drugiego człowieka, nawet gdy ci się to nie opłaca.
Miłość to nie romantyczne uniesienie. To codzienne drobne działania, które pokazują, że naśladujesz Jezusa. On nie czekał, aż będziemy godni miłości. Pokochał nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami. Umarł za nas, gdy byliśmy Jego wrogami. My też nie musimy czekać, aż ktoś nas przeprosi, aż ktoś zrozumie swój błąd. Przebaczając nie tylko naśladujemy Chrystusa, ale też uwalniamy samych siebie, dajemy przestrzeń, by Bóg mógł zacząć przemieniać serca tych, którzy są z nami skłóceni lub zwyczajnie nas nienawidzą.
Mamy Orędownika w niebie.
Krzysztof Radzimski