Brodząc po kałużach wiedzy…

Z pewnym zaskoczeniem przeczytałem o tym, że w Parlamencie Europejskim powstała ostatnio komisja europosłów, którzy odkrywają koszmarne nieprawidłowości związane z dopuszczeniem do użycia szczepionek Pfizera. I tak na przykład podczas przesłuchania przedstawicielki Pfizera – Janine Small – wyszło na jaw, że szczepionka przeciw Covid nigdy nie była testowana pod kątem zatrzymania transmisji wirusa. A przecież miliony ludzi na całym świecie czuły się zmuszone do szczepień z powodu hasła: „robisz to dla innych”. Teraz okazało się, że było to po prostu oszustwo. Gdzie byli naukowcy, autorytety nauki, którzy „przeoczyli” tak istotną sprawę?

Kiedy patrzymy na historię ludzkości widzimy, że zdarzały się ustalenia i powszechna zgoda naukowców na rzeczy, które miały o wiele tragiczniejsze konsekwencje.

Lobotomia polegała na celowym uszkadzaniu połączeń kory przedczołowej z innymi strukturami mózgowia. Miała leczyć schizofrenię, stany lękowe i depresyjne, zaburzenia afektywne dwubiegunowe, psychozy, nadmierną pobudliwość, halucynacje oraz inne choroby natury psychicznej. Wierzono, że tą metodą można wyleczyć też homoseksualistów. Po raz pierwszy lobotomię wykonał  portugalski neurolog, Antonio Egas Moniz, wraz ze swoim współpracownikiem  Pedro Almeida Lima. Do 1937 roku Moniz i Lima zoperowali około 40 pacjentów. Już wtedy zauważyli, że ta operacja nie przynosi upragnionych skutków, a nawet pogarsza istniejące objawy. To nie przeszkodziło im w tym, żeby dalej ją praktykować. Zabieg zresztą miał wielu zwolenników na całym świecie. Regularnie rosła liczba dokonywanych operacji, ale wraz z nią także liczba pacjentów dotkniętych okropnymi skutkami ubocznymi, w tym nieodwracalnymi uszkodzeniami mózgu. Poza tym badanie przeprowadzone w latach 1947–1958 wykazało śmiertelność  z powodu lobotomii na poziomie 7,4%. Zabiegowi poddawane były dzieci i osoby niepełnosprawne intelektualnie, a czasami przeprowadzano ją bez żadnego wskazania i zgody chorego lub jego rodziny. Szacuje się, że do połowy lat sześćdziesiątych na świecie przeprowadzono około 70 tysięcy zabiegów. Moniz został doceniony przez społeczność naukową i w 1949 roku otrzymał Nagrodę Nobla za badania nad lobotomią.

W 1898 roku Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem odkryła nieznany wcześniej pierwiastek, który dziś znamy jako rad. Niewielu z nas jednak wie, że przez lata wykorzystywano go jako lek na różnorakie dolegliwości, a o jego skuteczności poświadczali ówcześni lekarze. Gdy w drugiej dekadzie ubiegłego stulecia odkryto zdecydowanie wydajniejsze sposoby pozyskiwania radu od tych znanych wcześniej, to pierwiastek stał się tańszy i łatwiej dostępny, co w połączeniu z powszechną wówczas opinią o jego leczniczych właściwościach, wywołało prawdziwy boom na rad. Dodawano go dosłownie wszędzie. Można było kupić  wodę radową, promieniotwórcze kosmetyki, radioaktywne naczynia, atomowe zabawki czy nawet odmładzającą czekoladę z radem. – Twoje zęby będą świecić promieniotwórczym blaskiem – głosiła reklamy pasty do zębów. Lekarze zalecali picie 7 szklanek wody radowej dziennie aby zachować zdrowie i odporność. W latach dwudziestych XX wieku jednym z modniejszych i pożądanych produktów były radioaktywne dzbanki na wodę. Naczynia wykonane zostały z tworzywa zawierającego rad, dzięki czemu ciecz znajdująca się w nich zyskiwała właściwości odmładzające. Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne określiło normy, które muszą spełniać naczynia. Chodziło o minimalne promieniowanie, które musi wytwarzać dzban, aby został przez nie zatwierdzony.  Z wykorzystaniem radu i uranu produkowano m.in. wełnę dla niemowląt, czopki dopochwowe dla kobiet, pastylki na ból głowy, a nawet… środki na potencję, które wystarczyło nosić w kieszeni spodni, by wyleczyć się z „niemożności” seksualnej. Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku aplikowano rad dzieciom – m.in. na zapalenie migdałków. Dzisiaj brzmi to makabrycznie. Wiemy, że wystawienie się na działanie radu powoduje nekrozę szczęki i utratę zębów, niegojące się wrzody, złamania kości oraz nowotwory, które prowadzą do śmierci.

Talidomid był sprzedawany bez recepty w latach 1957–1961 jako lek usypiający ogólnego stosowania, a w większych dawkach jako lek przeciwbólowy dla kobiet, których ciąża przebiegała z powikłaniami. Preparat został zarejestrowany w ponad 50 krajach, pod różnymi nazwami handlowymi. Pod koniec roku 1960 udowodniono, że talidomid ma silne działanie teratogenne (czyli powoduje uszkodzenia płodu). Było ono szczególnie duże podczas pierwszych 50 dni ciąży. Zanim wykryto ten aspekt jego działania, ofiarami tego specyfiku zostało około 15 tysięcy dzieci, z czego 12 tysięcy urodziło się jako dzieci z głębokimi wadami rozwojowymi. Spośród owych 12 tysięcy dzieci około 4 tysięcy zmarło przed ukończeniem pierwszego roku życia. Większość z ocalałych osób żyje do dzisiaj, chociaż prawie wszyscy cierpią z powodu ciężkich deformacji ciała, między innymi braku kończyn i nienaturalnych proporcji ciała.

Miliard dolarów wynosi suma odszkodowań, którą niemiecki koncern musiał zapłacić kobietom w USA, zażywającym pigułki antykoncepcyjne podnoszące ryzyko trombozy. Pigułki antykoncepcyjne „Yasmin” oraz „Yaz”, które uchodziły za hit kasowy niemieckiego koncernu farmaceutycznego Bayer, dziś stały się dużym problemem. Z powodu sporów prawnych w Stanach Zjednoczonych koncern z Leverkusen wypłacił do połowy lutego 2013 około miliarda dolarów odszkodowań. Okazało się, że do tego czasu wniesiono 10 tysięcy roszczeń odszkodowawczych. We wszystkich przypadkach chodzi o skutki uboczne zażywania pigułek antykoncepcyjnych, w których jeden ze składników, drospirenon, wywołuje zakrzepicę prowadzącą do embolii płucnej, a w następstwie tego do wylewu.

Chyba jednak największe szkody (jeśli można mierzyć szkodę ilością zmarłych, zabitych czy okaleczonych) przyniosły ustalenia i zalecenia tzw. Klubu Rzymskiego. Klub ten wydał w 1972 roku książkę Granice Wzrostu (ang. Limits to Growth) w której analizowano przyszłość świata wobec wzrostu liczby mieszkańców Ziemi oraz wyczerpujących się zasobów naturalnych. Podstawowym założeniem autorów była obserwacja, że parametry związane ze zużyciem zasobów przez ludzkość charakteryzują się wzrostem wykładniczym, a dostępne zasoby pozostają niezmienne – w związku z czym nieuniknione jest osiągnięcie w krótkim czasie sytuacji, w której dalszy wzrost będzie niemożliwy ze względu na brak zasobów. Równowaga światowa mogła według tego raportu zostać osiągnięta jedynie poprzez ograniczenie wzrostu liczby ludności, zmniejszenie zużycia zasobów nieodnawialnych oraz racjonalne zużywanie surowców odnawialnych. W szczególności przyjęto, że możliwe jest zbudowanie „modelu zrównoważonego”, jeśli zostaną spełnione następujące warunki:

– populacja na całym świecie ma dostęp do stuprocentowo skutecznych metod kontroli urodzin;

– średni pożądany rozmiar rodziny to dwójka dzieci;

– system ekonomiczny utrzymuje średnią produkcję przemysłową per capita na poziomie z 1975 roku; nadmiarowe zdolności produkcyjne są wykorzystywane do wytwarzania dóbr konsumpcyjnych zamiast zwiększania poziomu inwestycji kapitałowych w przemyśle powyżej poziomu deprecjacji.

Niestety przyjęcie zaleceń raportu Klubu Rzymskiego doprowadziło do setek milionów zabójstw nienarodzonych i narodzonych dzieci na całym świecie… cierpień milionów rodzin… Nie było takiej  rzezi od początków świata… szczególnie dziesiątki milionów dziewczynek zostały zabite w Chinach… Zainspirowany ruchami antypopulacyjnymi chiński rząd wprowadził w 1977 roku politykę jednego dziecka, a to w celu „złagodzenia problemów społecznych i ekonomicznych oraz ochrony środowiska w Chinach”. Naukowcy, działacze praw człowieka oraz dziennikarze szacują, że w latach 1977-2015 w Chińskiej Republice Ludowej, „zaginęło” od 30 do nawet 60 milionów dziewczynek. Zostały one zabite jeszcze w łonie matki lub zaraz po urodzeniu przez matki lub ich rodziny. Fakt, że zabijane były dziewczynki wynika z kulturowego przyzwolenia, a także ze społecznej preferencji posiadania syna, który będzie pomocny w gospodarstwie domowym lub rolnym.

Na co wskazują te przykłady? Według mnie na to, że tzw. „nauka” jest tylko ograniczoną, niepełną wiedzą. Naukowcy roszczą sobie prawo do wiedzy absolutnej, pełnej… Ośmielamy się twierdzić naukowo coś tam z całą pewnością… Jednak nasza wiedza jest cząstkowa, fragmentaryczna i nieuporządkowana… i taka pozostanie. Prawda jest taka, że naukowcy brodzą jedynie po kałużach wiedzy, podczas gdy ogromny jej ocean jest czasami nawet przez nich nie zauważany.

Kiedy człowiek zaczął patrzeć z taką butą na świat? Można przyjąć, że właśnie pod koniec XVII wieku fala sceptycyzmu i rozczarowania wobec chrześcijaństwa stała się istotnym elementem tworzących nową wizję świata, wizję naturalistyczną, deistyczną, która stopniowo przerodziła się w pozytywistyczną i materialistyczną. Nauka przyjęła mechanistyczną i  materialistyczną interpretację rzeczywistości. Odrzuciła Boga i zaczęła się tym chlubić. Dzięki nadzwyczajnemu, w stosunku do poprzednich epok, postępowi nabrała przekonania, że ma monopol na prawdę. Tym samym przejęła rolę Boga.

Nauka sformułowała i rozgłasza mit sekularystyczny, który zaczyna się słowami „Na początku Natura…”. Według tego mitu w wyniku procesu ewolucji człowiek rozwija się z niższych form życia… W którymś momencie staje się świadomy siebie i w końcu, dzięki nauce, uwalnia się od „przesądów” związanych z czczeniem Boga. A stosując naukę i technologię czyni swoje (bezcelowe) życie coraz bardziej wygodnym. Ta ewolucja, nie zostawia miejsca dla Boga. Tak głoszą współcześni naukowcy. Carl Sagan we wprowadzeniu do głośnej książki Stephena Hawkinga „Krótka historia czasu” napisał, że książka przedstawia „wszechświat, w którym nie ma wyróżnionego brzegu przestrzeni, nie ma początku ani końca i w którym Stwórca nie ma nic do roboty”. Bo właśnie wg współczesnej nauki wszystko co istnieje wywodzi się z bezosobowej mieszanki materii, energii, czasu i przypadku. Tak więc celowość nie istnieje we wszechświecie; nie ma on też przed sobą żadnej przyszłości.

Niezwykła jest buta ludzka… Wiedząc tak niewiele, człowiek odrzucił Boga i „naukowo” zdecydował się formułować wnioski dotyczące globalnego rozwoju. Taka pycha i zaufanie ludzi do nauki (czasami wymuszone)  doprowadziło już do wielu tragedii na skalę ogólnoświatową.

Słynny „Raport Rzymski” określający granice wzrostu i przewidujący wielką katastrofę oparty był na modelu ekonomii świata, w którym było tylko pięć zmiennych parametrów. Dzisiaj tworzy się modele zawierające dziesiątki tysięcy zmiennych i w dalszym ciągu jest to zbyt mało, by w pełni opisać złożoność makroekonomicznych procesów.

Poza tym Klub Rzymski popełnił kardynalny błąd, zakładając, że żyjemy w systemie ograni­czonych zasobów. W rzeczywistości dzięki twórczym zdolnościom otrzymanym od Boga człowiek jest w stanie przekraczać kolejne fi­zyczne bariery – różne ograniczenia ilościowe i jakościowe. Bóg nie stworzył i nie umieścił człowieka w pułapce zwanej Ziemią. Człowiek został stworzony na obraz Boga i został przez Boga ustanowionym zarządca i współtwórcą. Został wyposażony w twórczy intelekt (to między innymi jest ta rzecz upodabniająca go do Boga), co powoduje sytuację, że świat należy postrzegać jako system otwarty, a nie ograniczony.

Czytamy w Biblii: „A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!».Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi»” (Rodzaju 1,26-28). W wyniku odwrócenia się od Boga człowiek sam zaczął decydować o tym, co właściwe… Dlatego też teraz uważa, że najpierw trzeba poznać „inne” zwierzęta, a w szczególności małpy, aby potem poznać człowieka. W rzeczywistości nie da się zrozumieć człowieka bez wcześniejszego poznania Boga, gdyż to On stworzył ludzi na swój obraz i to z Nim związana jest nasza tożsamość. Bóg nakazał nam ludziom rozmnażać się i zapełniać ziemię. „Nauka” uważa, że trzeba zabijać ludzi (i to najlepiej jak najwcześniej), aby ich nie było za dużo… Kto ma rację? Wszechwiedzący Bóg, czy grzeszny człowiek z ograniczoną, cząstkową wiedzą?

Bóg uczynił człowieka na swój obraz i podobieństwo. Powołał go jako swojego namiestnika, do sprawowania opieki nad stworzeniem i do pracy nad rozwojem świata. Jednak człowiek wystąpił przeciwko Bogu i złamał odwieczne prawa ustanowione przez Stwórcę. Dlatego w buncie przeciw Bogu człowiek doprowadził do wojen, cierpienia ludzi i zwierząt, zanieczyszczenia środowiska. Ludzie potrzebują odkupienia, które Bóg swoją łaską ofiaruje w Jezusie Chrystusie. Pan Bóg ma plan dla świata – całkowitą odnowę i bliską społeczność z ludzkością. Ta odnowa dokonuje się i dokona tylko przez zwrócenie się do Boga. Jako wierzący mamy w tej odnowie uczestniczyć – ale na zasadach Bożych. W końcu to sam Pan Bóg dokona odnowy świata, gdy Pan Jezus przyjdzie powtórnie wraz z Kościołem świętych na ziemię: „Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych” (Rzymian 8,18-21).

Pastor Robert Boryczka

http://robertboryczka.pl/

Scroll to top