Chrześcijaństwo jest dla słabych.
Jak bardzo mnie to zdanie kiedyś odpychało od Kościoła. Kiedy jako nastolatka słyszałam kazanie, że „jesteśmy tylko pyłem” lub, że „Bóg wybrał nas maluczkich” lub, że „świat ma nas za głupich” myślałam, że to chyba chodzi o tych wszystkich stojących wokół mnie, bo przecież ja nie jestem ani przygnębiająco słaba, ani nie mam się za głupią.
Współcześnie często słyszymy: „uwierz w siebie”, „masz w sobie ogromny potencjał”, „jesteś stworzony do rzeczy wielkich”.
I jak to połączyć z tym, że Bóg „lubi” słabych?
Wolimy być silni, samowystarczalni, zaradni.
Jeśli chrześcijaństwo jest dla słabych, to nie jest dla mnie – myślisz.
Ja natomiast myślę, że każdy z nas ma taki czas, kiedy próbuje sprostać wielu wyzwaniom. Dajemy z siebie wszystko, czasem osiągamy sukces, a nawet pasmo sukcesów. Czasami jednak dosięga nas porażka i możemy ją potraktować jako lekcję lub załamać się, że nie daliśmy rady.
Myślę też, że bardzo chcielibyśmy być samowystarczalni, nie być zależni od nikogo, bo przecież możemy się zawieść na kimś lub okazać słabość, która byłaby wykorzystana przez kogoś do zdominowania, pokazania czyjejś wyższości nad nami.
Boimy się tego doświadczyć.
A jednak…
Nie jesteśmy w stanie być w każdej dziedzinie życia najlepszym, a nawet wystarczającym.
Nasze ego lub porównanie się do kogoś zawsze pokaże nam naszą niewystarczalność.
I tu przychodzi nam z pomocą właśnie chrześcijaństwo.
Chrześcijaństwo mówi, że „możesz być mocny w Bogu”. (por. Flp 4,13) I w twojej słabości Jego moc ma szansę się ujawnić. (por.2 Kor 12, 9)
I nie, Bóg nie chce nas poniżać i wywyższać się szyderczo.
On okazuje łaskę i miłość. To słowa, których znaczenie trzeba odczuć na własnej skórze, żeby poczuć ich sens i głębię.
Chrześcijaństwo jest dla tych, którzy uznają, że nie mogą wszystkiego sami.
Chrześcijaństwo daje przyzwolenie na niebycie doskonałym.
Chrześcijaństwo nie potępia tego, że czegoś nie umiesz lub nie możesz.
Ale chrześcijaństwo nie jest przeznaczone tylko dla kogoś, kogo określono by mianem „wyrzutka społecznego”.
Bo nie chodzi o to, żeby być beznadziejnym jeśli chciałoby się zostać chrześcijaninem. Nie chodzi o gloryfikacje cech niedołęstwa.
Chrześcijaństwo daje po prostu miejsce odpoczynku. Odpoczynku od bycia perfekcyjnym i zabieganym.
W chrześcijaństwie nie musisz o coś zabiegać.
Chrześcijaństwo to łaska, miłość i pokój.
Chrześcijaństwo też stawia wymagania. Jest ryzykowne.
Ale nie wymaga od ciebie bycia niezawodnym.
Chrześcijaństwo pozwala ci być. Być w prawdzie. W prawdzie o tym jaki i kim jesteś.
A to daje wytchnienie od starań bycia samowystarczalnym, niezawodnym i najlepszym w każdej dziedzinie życia.