Gdybym zadał Ci pytanie i poprosił, abyś głęboko się zastanowił/a „kim jesteś”?
Co byłoby pierwszą prawdziwą odpowiedzią? Co tak naprawdę definiuje, czy powinno definiować Twoją osobę?
Przez wiele lat funkcjonowałem w społeczeństwie jako pewnego rodzaju „kameleon”. Potrafiłem dostosować się do każdego miejsca i grupy społecznej tak, aby być przez nią zaakceptowany może nawet lubiany. Cała edukacja, różne zajęcia pozaszkolne, grupy znajomych na osiedlu czy ludzie, z którymi łączyła mnie moja pasja, czy później już praca zawodowa, w moim zrozumieniu wymuszały pewne „dostosowanie się”. Wynikało to prawdopodobnie ze strachu przed odrzuceniem albo pewnego pragnienia, a w końcu wołaniem o akceptacje, której korzeniem jest miłość. Zakładanie tak wiele masek w tak wielu miejscach powodowało we mnie, że na sam koniec dnia już nie wiedziałem kim jestem i co jest dla mnie ważne. Sprawiło to, że tzw. „moje zdanie” i moja osobowość były kompletnie zaburzone. Nie potrafiłem odróżnić już tego czego pragnę „ja” od tego co robię, aby być „fajnym”. Choć urodziłem się w wolnym kraju, to byłem w niewoli mojego umysłu. Gdybym wtedy miał uczciwie odpowiedzieć na pytanie „kim jestem”, powiedziałbym „sumą ludzkich oczekiwań” lub „żebrzącym o miłość” – to dość smutne prawda?
Co w takim razie powinno definiować człowieka?
Według Petera Scazzero, autora książki „Emotionally Healthy Spirituality”, człowieka błędnie definiują trzy pytania, a ich parafraza brzmi następująco:
1. To co potrafię – mówi mi kim jestem
2. To co posiadam – mówi mi kim jestem
3. To co o mnie mówią – mówi mi kim jestem
Postaram się te trzy punkty krótko wyjaśnić:
1. Niektórzy ludzie, którzy zajmują się czymś zawodowo lub mają jakąś niezwykłą pasję, być może osiągnęli jakiś sukces, na pytanie „kim jestem?” odpowiadają np.: sportowcem, menagerem, nauczycielem, muzykiem itd. To, czemu poświęcamy najwięcej czasu i jesteśmy w tym dobrzy zaczyna poniekąd definiować naszą osobę i bardzo łatwo można zatracić się w świadomości tego jak to na nas wpływa. Gdyby coś się stało w życiu i traci się to w czym jest się najlepszym, np. kontuzja jakiegoś sportowca, która umożliwia mu spełnienie marzeń i kontynuowania jego pasji, albo utrata głosu dla kogoś kto śpiewa, albo strata firmy dla kogoś kto jest biznesmenem – jakby to wpłynęło na tego człowieka? Często to tak, jakby się zawalił cały świat pod nogami do tego stopnia, że zaprowadza to niektórych ludzi do rozwodu, depresji, czy nawet myśli samobójczych.
2. Podobnie jest z tym, co posiadamy – daje nam to pewne fałszywe poczucie bezpieczeństwa lub poczucie wartości, czasem dotyczy to również naszej godności. Tutaj przykładem może być posiadanie pewnych zasobów materialnych, aby poczuć się akceptowanym lub wystarczającym w jakimś otoczeniu. Posiadanie np. dobrej marki samochodu, telefonu (w przypadku dzieci i młodzieży), markowej odzieży czy mieszkania własnościowego podnosi naszą wartość. Powoduje to, że w jakiś sposób czujemy się bardziej akceptowani lub godni, aby gdzieś wejść lub przynależeć do jakieś grupy.
Podobnie tutaj, wielu ludzi jest wokół nas, gdy posiadamy odpowiedni standard życia i na wiele rzeczy nas stać. A co by było, gdybyśmy to wszystko jednego dnia stracili? W perspektywie 5 lat kto by przy nas został? Jak się czujemy, kiedy zmienia się standard naszego życia? Myślę, że uczciwym byłoby powiedzieć, że taka zmiana wywiera wpływ i zwykle jest nieprzyjemna.
3. Trzecia grupa, bardzo silna w tych czasach, to opinie ludzi, które definiują nas, nasze zdanie lub nasze pragnienia.
Jak wielu z nas patrzy na to co ludzie mówią? Czy szukamy aprobaty u ludzi?
Dla przykładów: Czy zakładam ubrania, które chcę, czy te które wypada? Czy wyrażam swoje zdanie na podstawie tego co myślę, czy tego co chcą usłyszeć inni? A wszystkie fanpage’e internetowe, gdzie są kolekcjonowane „lajki” i opinie? Dlaczego to takie ważne? Ile decyzji w życiu motywowanych jest tym „co ludzie powiedzą”?
Nie ma co się łudzić, opinie ludzi mają ogromny wpływ i zwykle przynależąc do jakiejś grupy mamy dwa kierunki:
Pierwszy z nich to ten, w którym to ja dostosowuję się do standardu ludzi, z którymi przebywam.
Drugi znacznie rzadszy, to gdy trzymam się swojego zdania i grupa dostosowuje się do moich standardów.
Brzmi znajomo prawda?
Te trzy dziedziny, na których niektórzy z nas budują tożsamość nie są dla nas nowością. Prawdziwym również jest przyznać, że przy ich zaburzeniu lub stracie automatycznie powodują brak poczucia wartości, bezpieczeństwa, godności a nawet powodują to, że poddajemy pod wątpliwość sens naszego życia.
Oczywiście, niektórzy na pytanie „kim jestem?” odpowiadają: człowiekiem, Polakiem, ojcem itd. Świadomość ta jednak nie wystarcza im to do tego, aby ich tożsamość się nie chwiała. Wskazuje na to sposób w jaki funkcjonują i jaką dużą wagę przykładają do swojej kariery zawodowej, do tego co wiedzą, co potrafią, co posiadają, co inni o nich mówią.
Co łączy te wszystkie rzeczy?
Otóż wszystkie te dziedziny dotyczą naszego ziemskiego życia i wszystkie przeminą. W perspektywie „tu i teraz” brzmią super, ale w perspektywie życia albo wieczności?
Można by było się zgodzić wraz z Kaznodzieją Salomonem mówiąc:
„Marność nad marnościami, mówi Kaznodzieja, wszystko marność.”
Kzn 12:8
No dobrze. Jeśli to prawda, to czy jest jakaś właściwa perspektywa, skoro nie mogę budować swojej tożsamości na tym co posiadam, co potrafię i tego co o mnie mówią inni ludzie?
Myślę, że dla nas ludzi najważniejsze powinno być to, co myśli o nas Bóg.
Naprawdę próbowałem gonić za tymi wszystkimi rzeczami i żadna z nich w dłuższej perspektywie nie daje pokoju i radości. Rzeczywiście nie byłem multimilionerem, sławnym człowiekiem, ani nie potrafię niczego wyjątkowego, ale na tyle ile doświadczyłem życia i rozmów z ludźmi, pokuszę się o wniosek, że wszystkie te rzeczy są chwilowe i wyczerpywalne.
Kiedy zacząłem poznawać Boga, który objawił nam się w osobie i dziele Jezusa Chrystusa wszystko się zmieniło. Zacząłem czytać w Piśmie Świętym o tym jaki Bóg jest, co myśli o mnie, co zrobił dla mnie i kim ja jestem dla Niego.
Biblia uczy, że:
„Bóg zaś okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami
Rzym 5:8
Zastanówmy się chwilkę. Istnieje Bóg, który nie kocha mnie za to jaki jestem, co potrafię lub co mówią o mnie inni ludzie. Kocha mnie ze względu na to kim On jest i dowodem tej miłości jest to, że nie zawahał się oddać swojego jedynego cennego Syna na śmierć za mnie.
Każdy chciałby mieć kogoś takiego obok siebie. Kogoś kto kocha nas bez względu na koszt.
Kilka lat temu uwierzyłem w to, zaufałem Bogu i moje życie zmieniło się.
Bóg chce, abyśmy uwierzyli w to co mówi o Sobie oraz w to co dokonało się w śmierci i zmartwychwstaniu Jego Syna Jezusa Chrystusa.
To właśnie przez wiarę i poprzez przyjęcie tego co zrobił Jezus Chrystus, Bóg daje nam przywilej stania się jego dziećmi[1].
Czy istnieje na świecie lepsza tożsamość niż ta, którą oferuje Bóg?
Dzisiaj moja odpowiedź na pytanie „kim jestem?” brzmi następująco: „dzieckiem Bożym, uczniem Chrystusa, chrześcijaninem”.
Definiuje mnie tylko to co mówi i myśli o mnie Bóg. Dzięki Jezusowi mogę żyć w wolności i doświadczać bezwarunkowej miłości. Nie muszę starać się robić rzeczy ze strachu, poczucia winy czy wstydu, ponieważ Bóg akceptuje mnie takiego jaki jestem. Odkąd zaufałem Bogu, patrzy On na mnie przez pryzmat tego kim dla mnie jest Jezus Chrystus, a to daje mi życie pełne miłości, radości i wolności.
Czy jestem kompletnie wolny od zmagań, które opisałem wyżej? Oczywiście, że NIE!
Jestem w procesie uczenia się każdego dnia czym jest Boża miłość. To co mogę powiedzieć o tym doświadczeniu to to, że jest ono przemieniające i przekształcające wszelkie perspektywy.
Jestem przekonany, że kiedy przyjdzie mi umrzeć i będę musiał spojrzeć śmierci w oczy, nie będzie mnie zbytnio obchodziło co posiadam, co o mnie mówią inni, czy kim zawodowo byłem. Raczej będzie mnie obchodziło to jak myśli o mnie Ten, przed którym za chwilę stanę twarzą w twarz. Na zakończenie, chce tylko powiedzieć, że bez względu w jak beznadziejnej sytuacji jesteś Bóg Cię kocha i widzi Cię, czeka aż mu zaufasz i dopóki żyjesz możesz w każdej chwili do Niego przyjść i zostać Jego dzieckiem – nie zwlekaj.
Amen.
Pastor Cezary Byczkiewicz
[1] Ew Jana 1:12-13