(Ef 5:8)
Niegdyś bowiem byliście ciemnością, teraz natomiast światłem w Panu; Postępujcie jak dzieci światła
Pamiętam sytuacje w moim życiu, gdzie szedłem ulicą pod wpływem różnych używek, a wzrok ludzi patrzących na mnie mówił coś w rodzaju „z tego bydła nic już nie będzie”. Chyba muszę się zgodzić z tym, że sukcesywnie podążając tamtą drogą znalazłbym się na dnie. Chociaż na co dzień pozornie wyglądało wszystko dobrze, to fundamenty mojego życia nie były budowlą na skale. Były raczej domkiem z kart. W zasadzie od momentu pójścia do szkoły podstawowej zaczynałem mierzyć się z pierwszymi kłamstwami, zdradą, zranieniami, przemocą, rozczarowaniem itd. Próbowałem jakoś odnaleźć się w tym brutalnym i okrutnym świecie, zachowując nadzieję w dobro. To straszne, że od najmłodszych lat mury rodzinnego bezpiecznego zamku przestają Cię ochraniać i jesteś pozostawiony jakby na pożarcie losu. Oczywiście zakładam, że dom ten nie jest miejscem piekła, a miłości. Tak czy inaczej zostajesz sam i będziesz podejmować różne decyzje, które będą determinować to kim się staniesz. Drogi są dwie: albo zachowasz się, cudem idąc pod prąd, albo będziesz szedł z nurtem tego co robią wszyscy – mniej lub bardziej. Ja osobiście, pomimo tego, że dzięki treningom sztuk walk byłem zdyscyplinowaną osobą, przegrałem konfrontację ze światem prowadząc coraz mniej moralne życie, co doprowadziło do zranień wielu ludzi i głupot, których żałuję. Niektórych ludzi udało mi się przeprosić, niektórych pewnie nigdy mi się nie uda. Sam jednak zostałem oszukany, bowiem szukałem odpowiedzi na te nurtujące mnie pytania w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Co gorsza podróbka na jaką się dałem nabrać, pozorne szczęście i spełnienie doprowadziły mnie na dno. Dzisiaj już wiem, że tą podróbką jest to co Pismo Św. nazywa „grzechem”. Mało popularne słowo w dzisiejszych czasach, prawie archaiczne, podczas gdy moje życie jest dowodem mocy jaką posiada. Grzech jest niczym pięknie wyglądająca słodycz, która po konsumpcji wpływa na każdą dziedzinę życia i relacji jaką posiadasz. Często stopniowo i subtelnie oferuje zysk, szczęście, radość, a tak naprawdę niszczy wszystko dokoła. Co było źródłem grzechu w moim życiu? Chciałoby się powiedzieć, że winni są wszyscy oprócz mnie, jednak prawdą jest, że problemem byłem ja – a mianowicie moje serce.
Ew Marka 7:21-22
„Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego wychodzą złe zamiary, nierządne czyny, kradzieże, morderstwa, cudzołóstwa, chciwość, niegodziwość, podstęp, wyuzdanie, zawiść, obelżywość, pycha, głupota;”
Straszne to przyznać, ale takie w większości było moje życie. Doszedłem do momentu, w którym gotowy byłem uznać (co jest wyzwaniem dla mężczyzny), że nie dam rady, że potrzebuję pomocy.
(Kol 1:27)
Chrystus w was, nadzieja chwały
Pamiętam to jak dzisiaj małżeństwo misjonarzy z LA zaprosiło mnie do domu, gdzie koleżanka z pracy była tłumaczem. Ja nie mówiłem po angielsku, oni nie mówili po polsku, kanałem komunikacji była więc Biblia. Przez około 4 godziny zadawałem różne trudne pytania, w których podważałem istnienie Boga. Pytania typu: Czemu jest rak? Czemu tyle cierpienia czy śmierci bliskich? Czemu Bóg pozwolił na to czy tamto? Czy Biblia jest prawdziwa? Itd. Itd. Itd. Ten dzielny Amerykanin pokazywał mi Biblię i poprosił, abym przeczytał fragmenty z Pisma Św. Jakoby miały one odpowiedzieć na moje pytania. Po 4 godzinach stresu i łamania języka, mężczyzna ten powiedział ostatnie zdanie: „Myślę, że Bóg chciałby, abym Ci coś pokazał”. Brzmiało to dla mnie jak science fiction, choć dzisiaj już rozumiem, że Bóg użył tego człowieka. W mojej młodości, z czasów związania z kościołem katolickim, głęboko zapamiętałem dwa fragmenty z Biblii. Gdzieś zostały one wytatuowane na moim sercu. Nikt na świecie o tym nie wiedział poza mną.
Były to 1Kor 13:4-8 oraz 23 Psalm. Prawdopodobieństwo, że obcy człowiek z innego kontynentu znał mnie i wiedział co myślę było znikome. Natomiast okazało się, że Bóg mnie zna i użył tego misjonarza do wzbudzenia wiary w moim sercu. Wyobraźcie sobie, że poprosił mnie o to, abym właśnie te dwa fragmenty przeczytał i że to jest według niego od Boga dla mnie. W tym momencie w moim sercu zrodziła się wiara! Czułem miłość, pokój, dobro i łaskę. Miałem wrażenie jakby z powietrza domu tej rodziny można było czerpać właśnie te niezwykłe dary. W pewnym momencie przeszyło mnie ciepło od góry do dołu, patrzyłem na tych ludzi i wszyscy cieszyli się – wydaje się, że rozumieli co przechodziłem. Przychodziły do mnie wątpliwości czy czasem nie trafiłem do sekty lub czy ci ludzie nie próbują mnie oszukać, natomiast ta wszechogarniająca miłość mnie przytłoczyła i zwyciężyła. Myślę, że tego dnia doświadczyłem tego, co Biblia nazywa „narodzeniem na nowo” i stałem się chrześcijaninem, uczniem Chrystusa i Synem Boga najwyższego.
(2Kor 5:17)
Jeśli więc ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem: stare przeminęło i nastało nowe
Pamiętam jak już w windzie tego samego wieczoru (chociaż nie wiem jak to się stało), przestałem używać wulgarnych słów, gdzie wcześniej używałem ich jako przecinek. Odeszła ode mnie też wszelka agresja, ochota na jakiekolwiek używki itd. Niektórzy mówili, że nawet twarz mi się zmieniła. Dostałem również egzemplarz Nowego Testamentu i zostałem zachęcony do czytania Ew Jana. Nie potrafiłem przestać czytać Biblii. Czytałem ją godzinami, w każdej wolnej chwili. Słowa zawarte w Piśmie Św. dotykały tak głęboko mojego serca, że czułem jakbym całe życie czekał na coś takiego. Jakbym znalazł sens w moim życiu, powrót do Boga Ojca. Z każdym tygodniem coraz lepiej rozumiałem, że to grzech był przeszkodą do relacji/więzi z Panem Bogiem, a poprzez odwrócenie się od grzechu i wiarę w doskonałe dzieło Jezusa Chrystusa możemy zostać zaakceptowani przez Boga Ojca. Bóg wtedy patrzy na nas dokładnie tak jak patrzy na Jezusa Chrystusa – czyli doskonale. Nie ma potrzeby wysilania się, aby swoimi czynami odkupić się ze swoich grzechów – zwykle kończy się to zmęczeniem, poczuciem winy, potępieniem i strachem. Uwierzyłem, że to co zrobił Syn Boży jest wystarczające oraz (prawdę mówiąc) uwalniające.
Ta świadomość miłości i akceptacji przez Boga bardzo mocno determinowała moją tożsamość. Bóg z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc uwalniał mnie z prób walki o akceptację, o podnoszenie sobie poczucia wartości rzeczami bezwartościowymi oraz o poleganie na opinii innych. To było niezwykłe.
(1P 2:2)
Jako nowo narodzone niemowlęta zapragnijcie niesfałszowanego, duchowego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu
Miałem to wielkie szczęście, że od samego początku mojego nawrócenia dołączyłem do grupy chrześcijan, którzy wzajemnie zachęcali się i budowali w wierze. Przechodziliśmy od początku Biblii do końca, głęboko studiując i rozważając jej główne prawdy. Byliśmy również dla siebie jak bracia mówiąc sobie prawdę (czasami bolesną) w oczy, wzajemnie motywując się i zachęcając do trwania w wierze i naśladowania Jezusa Chrystusa. Po mniej więcej roku, na jednym z takich spotkań, rozważając fragment z Ew. Mateusza 28:16-20 zostałem głęboko poruszony nakazem jaki postawił Pan Jezus swoim uczniom:
„Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc ich w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, ucząc ich przestrzegać wszystkiego co wam przekazałem”
Tego dnia zdecydowałem, że resztę swojego życia poświęcę na realizację tego nakazu.
Oczywiście popełniłem mnóstwo błędów, ale i uczyłem się coraz więcej. Droga, którą obrałem nie była łatwa, nie raz musiałem zapłacić cenę naśladowania Jezusa Chrystusa. Niejedną noc przepłakałem, niejeden raz wyśmiewano się ze mnie czy gardzono. Jednakże czym to jest w porównaniu do tego, co dokonał dla człowieka Jezus Chrystus umierając na krzyżu za nasze grzechy.
(Ew Łuk 10:27)
Będziesz kochał Pana, Boga swego, z całego swojego serca, z całej swojej duszy, z całej swojej siły i z całej swojej myśli, a swojego bliźniego jak siebie samego
Bóg okazał mi niezwykłą łaskę, uratował mnie, dał nowe życie. Tylko ja wiem, jakim naprawdę człowiekiem byłem, co myślałem, jak postępowałem, lecz Bóg wyciągnął do mnie rękę. W odpowiedzi na to postanowiłem włożyć wysiłek w poznanie Go, które stale doprowadza mnie do zachwytu i wielkiej miłości Jego osoby. Ponadto, jeśli w sercu Boga są jego ludzie, zdecydowałem również, że resztę życia poświęcę i będę dzielił się z nimi tym, co posiadam najlepszego, czyli Dobrą Nowiną o Jezusie Chrystusie i zbawieniu możliwym dzięki Niemu. Zbawieniu, które zaoferowane jest każdemu człowiekowi bez względu na status, położenie w jakim się znajduje, grzeszność, doświadczenia itd.
Od czasu nawrócenia minęło 8 lat. Moje życie kompletnie się zmieniło. Posiadam piękną żonę, dzieci i wielu przyjaciół. W między czasie udało mi się skończyć jedne dwuletnie studia i dołączyłem do Ruchu Chrześcijańskiego Mt28 jako misjonarz. Obecnie uczę się w Seminarium Baptystycznym, gdzie mogę poznawać coraz głębiej Pana Boga i wielu oddanych Mu ludzi. Jestem również jednym z nauczycieli Szkoły Misyjnej im. Apostoła Pawła.
Przez ostatnie lata, Bóg używał naszą rodzinę i mieliśmy przywilej brać udział w zakładaniu II Kościoła Chrześcijan Baptystów o nazwie „Zjednoczeni w Chrystusie” w mieście Łodzi, gdzie pełnię rolę jednego z pastorów. To wielka łaska Boża biorąc pod uwagę skąd się wziąłem i jakie życie prowadziłem. Nie było dla mnie szans, byłem jak fałszywy banknot, który pozornie wyglądał dobrze, ale jego wartość była bliska zeru. Jednak dzięki Bogu jestem w miejscu, w którym jestem i nie zamieniłbym tego na nic innego. Ostatnio dyrektor przedszkola, do którego chodzi moja córka powiedział, że na pytanie do dzieci kto jest ich bohaterem, moja córka odpowiedziała „tatuś!!!” Niesamowite jest to, że Bóg przeprowadził mnie od zera do statusu bohatera mojej rodziny!
Niech Bogu będzie chwała w Jezusie Chrystusie!
To jest krótka historia mojego życia. Wiem, że możesz czuć się jakby Boga nie było, ponieważ sam się tak czułem. Jednak chcę Ci powiedzieć, że Bóg Cię kocha i dla Ciebie też ma plan– to nie jest frazes, czy jakiś tekst. To jest prawda.