Pesymizm uzasadniony

Gdzieś pod koniec liceum lub na początku studiów zwróciłem uwagę na urodę otaczającego mnie świata i zacząłem każdą wolną chwilę spędzać na wędrówkach po podmokłych łąkach i olszynowym lesie porastającym dolinę niewielkiej rzeki, która przepływała przez moją rodzinną miejscowość, po morenowych wzgórzach i znajdującym się na nich rezerwacie jodły. Nikt nie mówił jeszcze wówczas o zmianach klimatu, o grożącej nam wszystkim katastrofie ekologicznej wywołanej nadmiarem dwutlenku węgla w atmosferze. Jednak ja śledziłem otaczający mnie świat, słuchałem śpiewających drozdów, kosów, rudzików, zaganiaczy, kapturek, poszukiwałem dzikich zwierząt na łąkach i na skraju lasu zapamiętale, obsesyjnie, z przeczuciem, że ten piękny, bogaty świat otaczającej mnie przyrody przeminie, zostanie zniszczony czy to ekspansją człowieka czy z powodu jakiejś naturalnej katastrofy.  Chciałem nasycić się jago urodą, póki jeszcze trwa, zapamiętać wrażania, jakie dawał, na czas spodziewanej przyszłej martwoty. Wierzyłem wtedy, że Bóg istnieje, a jednak nie myślałem wcale, że powinienem zrobić jakiś krok w Jego kierunku. Nie miałem wątpliwości, że to On stworzył świat, który tak bardzo podziwiałem. Czy oddawałem Mu za to chwałę? Otóż nie! Bardziej czciłem, czy ubóstwiałem  przyrodą samą w sobie, niż podejmowałem jakiekolwiek wysiłki by szukać i poznać bliżej jej Autora!

Po wielu latach znalazłem w Liście do Rzymian fragment, który, choć napisany około 57 roku naszej ery, doskonale portretował moją postawę: Bo niewidzialna Jego istota, to jest wiekuista Jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak, że nic nie mają na swoją obronę. Dlatego że poznawszy Boga, nie uwielbili Go jako Boga i nie złożyli Mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a nierozumne ich cerce pogrążyło się w ciemności. Mienili się mądrymi, a stali się głupi. I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy… (List do Rzymian 1, 20-23 BW).

Apostoł Paweł napisał, że Bóg bardzo jasno objawił się przez swoje dzieła, przez przyrodę, jednak upadły człowiek widząc te dzieła, choć poznaje przez nie Boga, jednak nie oddaje Mu chwały. Co więcej, pogrąża się w ciemności i wybiera coś ze stworzenia, by to ubóstwić, po to tylko, by nie uznać prawdziwego Boga. Dzieje się tak, bo sednem grzechu, sednem upadku człowieka, jest odrzucenie jego Stwórcy. Tego prawdziwego Boga. Owszem, chętnie czcimy coś lub kogoś, chętnie a nawet gorliwie podejmujemy różne praktyki religijne lub świeckie mające religijną inspirację, jednak nie takie, które skierowane są ku prawdziwemu Stwórcy. Nie chcemy się do Niego zbliżać, bo instynktownie wiemy, że w blasku Jego chwały nasz grzech stanie się aż nazbyt widoczny. Nie chcemy zbliżać się do Niego, bo w głębi duszy wczuwamy, że to przyniosłoby radykalne zmiany w naszym życiu, a przecież nie chcemy rozstać się z własnym grzechem (Ewangelia wg św. Jana 3, 19-20). Z pierwszych trzech rozdziałów Listu do Rzymian wyłania się zatem pesymistyczny obraz ludzkości, zbuntowanej wobec swego Stwórcy, gotowej uczcić cokolwiek byle nie Jego i używającej swego potencjału intelektualnego po to, by przekonywać siebie samą, że Go nie ma. Czy jest to pesymizm uzasadniony? Wystarczy popatrzeć wokół siebie i na siebie.

Słowa apostołów Pawła i Jana, zapisane w I wieku naszej ery bardzo precyzyjnie opisały moją sytuację i postawę, choć żyję na przełomie XX i XXI wieku. Podziwiałem świat, który mnie otaczał, wiele czasu spędziłem obserwując go, jednak nie podjąłem najmniejszego nawet wysiłku by poznać jego Autora. Bo chciałem żyć po swojemu, bo nie chciałem by ktoś inny, niż ja sam, decydował o tym co mam roić oraz o tym co jest właściwe, czyste, moralne, a co nie.

Jak to się stało, że jednak uznałem Boga, uwierzyłem w Jezusa i zacząłem poznawać Jego szczegółowe objawienie – Pismo Święte? Co sprawiło, że stało się ono księgą mego życia, że każdego dnia czytam je, rozmyślam nad nim, studiuję je, łączę fakty, by lepiej poznać Boga, coraz bardziej Mu ufać oraz starać się upodobnić do Jego Syna, Jezusa? To Bóg sam, On stanął na drodze mego życia, nie pozwolił mi siebie ominąć, ożywił moje martwe od grzechu serce, bym uznał Go swoim Panem. Jest więc światło w tym pesymistycznym obrazie ludzkości: Bóg nie pozostawił nas samych w naszym upadku. Okazał swą niebywałą łaskę. Sam przyszedł na świat w ludzkiej postaci, dokonał dzieła zbawienia, a teraz swą łaską ożywia coraz to nowe osoby, by zaludniać swoje Królestwo. Boża łaska jest większa niż nasz upadek. Tak, każde nawrócenie jest świadomym aktem zawierzenia Jezusowi. A jednak to Bóg i Jego łaska stoją za tą decyzją. Dlatego tylko Jemu należy się chwała.   

Scroll to top