Wdzięczność podszyta pychą

Czy można pomylić wdzięczność z pychą? Lub czy można być wdzięcznym i pysznym w sercu jednocześnie?

Myślę, że zdarzają się w życiu chwile, kiedy jesteśmy za coś wdzięczni, bo mamy świadomość, iż nasz wpływ na dane osiągnięcie był prawie żaden a jednocześnie uważamy, gdzieś głęboko w sercu, że jesteśmy lepsi niż inni, gdyż osiągnęliśmy lub zrobiliśmy właśnie TO. Błahym przykładem tego co mam na myśli może być wygrana w grę losową. Wyobraźmy sobie emocje jakie odczuwa pierwszorazowy gracz – zwycięzca, w grze o dużą stawkę. Jeśli wygrywa w gronie osób doświadczonych satysfakcja z osiągnięcia jest silniejsza. Myślę, że jest to sytuacja, w której może pojawić się miedzy innymi: radość, zadowolenie, poczucie, że „los nam sprzyja”, a także wyższe mniemanie o sobie.

Zastanawiam się, czy czasami myśląc, że czuję wdzięczność za coś co mam lub czego doświadczam, czy tak na prawdę nie doświadczam pychy w sercu? Czy to nie jest tak, iż myślę, że to wdzięczność a tak na prawdę czuję się lepsza? Wybrana? Czy poczucie bycia wybranym przez Boga może prowadzić do pychy? Czy mam w życiu takie COŚ co jest pychą zamaskowaną pod wdzięcznością?

„Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik.” Ewangelia wg Łukasza 18,11.

Pycha to postawa, która charakteryzuje się nadmierną wiarą we własną wartość i własne możliwości. Pycha to wyniosłość. Czy wyniosłość może być tylko wewnętrzna, niepokazywana innym? Na przykład kiedy spotykamy na ulicy kogoś, kto prosi nas o pieniądze. Zewnętrznie czynimy gest dobroci dzieląc się z potrzebującym tym, co mamy. Ale czy wewnętrznie nie czujemy się lepsi? Lepsi nie tylko dlatego, że pomogliśmy i jest nam z tym dobrze, ale lepsi od tego kogoś?

Podobnie jak w grze losowej nie wybraliśmy swojej rodziny pochodzenia ani położenia geograficznego miejsca zamieszkania, więc jest to sytuacja, na którą nie mieliśmy wpływu, a porównując się z innymi możemy poczuć się gorzej lub lepiej. Odnieść to można do wielu dziedzin życia.

Pewność siebie i duma to jedne z synonimów pychy. I czy same w sobie są złe? Pewnie, że nie. Choć myślę, że współcześnie świat za bardzo nas w tym kierunku popycha.

Poczucie własnej godności i wartości to stan, którego życzę każdemu człowiekowi. Ale uważam, że skrajności zawsze są niezdrowe. Bo co jeśli swoją wartość opieramy na osiągnięciach lub wyrażamy w skali porównania do kogoś? Chrześcijaństwo jest odpowiedzią na to pytanie, choć to inny temat.

Wśród wyznawców chrześcijaństwa jednak pojawiać się może wyniosłość w stosunku do innego współwyznawcy. Któż jest lepszy: prawosławny, katolik, protestant, czy jeszcze ktoś inny, kto nie chce się wpisać w wymienione ramy? Czy można odczuwać wdzięczność bycia na dobrej drodze życia i pogardzać innymi, którzy nie wybrali tego co ja? Czy lepszy jest wspomniany faryzeusz, czy celnik i dlaczego? (Łk 18, 11-13)

A może ja to wszystko źle nazywam, bo przecież wdzięczność jest dobra. Sama Biblia niejednokrotnie wzywa nas do wdzięczności. Jest też cała psychologia wdzięczności. Gdyż wdzięczność daje zadowolenie i wyzwala w nas chęć odwzajemnienia się za doznane dobro.

No właśnie, prawdziwa wdzięczność sprawia, że nie poprzestajemy na zadowoleniu, ale wyzwala w nas chęć odwzajemnienia się. Czym więc jest modlitwa faryzeusza wymieniona wyżej? Myślę, że czasami możemy albo oszukiwać samych siebie, albo trwać w braku wiedzy, samoświadomości. Warto zapytać siebie o to, co w sercu gra. I czy to ja sam nie gram przed sobą i innymi? Dlatego piszę o tym, żeby zachęcić każdego do zbadania swojego serca: w jakich momentach czuję wdzięczność a w jakich wyniosłość?

Czy moją modlitwą nie są słowa: „dziękuję Bożę za to, że nie jestem jak inni…”?

Scroll to top