Bóg kiedy stwarzał świat, zachwycał się tym co zrobił!
Wow! „To jest dobre!” – mówił za każdym razem, kiedy widział wypełniające się Jego słowo.
On, który wiedział co robi, kiedy stworzył rośliny powiedział: to jest dobre! Tak samo zachwycał się stwarzając ziemię, słońce, gwiazdy oraz każde zwierzę. Powiedział słowo, a powstały WSZYSTKIE zwierzęta żyjące w wodzie. Zobaczył w jednej chwili całą paletę barw: kolorowych ryb i rafy koralowej. Rybę piłę i młot, cokolwiek miał na myśli stwarzając je 😉 Bo wierze, że nic nie powstało bez przyczyny.
Zachwyt Boga nie jest dla mnie tożsamy ze zdziwieniem. Bóg wiedział co robi i patrząc na swoje dzieło nie krył zadowolenia. W swoją twórczość wkładał dużo miłości i dbałości o szczegóły. Dlatego zna doskonale wszystko co uczynił. Lecz największy okrzyk radości wydał, kiedy stworzył człowieka, którego postanowił uczynić najważniejszą istotą na ziemi. Bóg Stworzył ludzi, bo pragnął mieć z nimi relację i oddał im pod panowanie wcześniej stworzony świat. Psalmista mówi: „godne podziwu są Twoje dzieła”. Czyż nie powinno być to dla nas lekcją?
Sam Bóg jest przepełniony radością widząc Ciebie. Mnie uczy to zachwytu nad wschodzącym słońcem, śpiewającym ptakiem, wędrującą mrówką, polem kukurydzy, czy deszczem. Zachwytu nad Tym, który jest godniejszy podziwu niż Jego dzieła.
„Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę” (Psalm 139, 14)
Niesamowite jest to, że wszystko co powstało miało od razu swoje przeznaczenie – wydawanie owocu według swojego rodzaju. Bóg stwarzając zwierzęta zaplanował od razu to jak one mają się rozmnażać. Stwarzając rośliny umieścił w nich nasiona, które zapewniają im przetrwanie.
My – ludzie, również mamy polecenie wydawania owocu i nie chodzi tu tylko o przetrwanie naszego gatunku, ale o nasz wzrost wewnętrzny. Tak jak nasze ciało wzrasta i dziecko staje się młodzieńcem, osobą dojrzałą, następnie starcem, tak też nasze poznanie, rozwój wewnętrzny powinien przechodzić etapy z dziecięcego po osobę dorosłą.
Kiedy wzrastamy mamy coraz więcej pytań: o to skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy i co w ogóle robimy na tym świecie, dlaczego, po co? Tu pojawia się we mnie pytanie, co się wydaje sensowniejsze: wiara w samoistne powstanie świata i przekształcanie się gatunków – czyli ewolucję, czy wiara w mądrego, genialnego, doskonałego Stwórcę wszystkich rzeczy?
Odkąd pamiętam zastanawiało mnie, dlaczego koleżanki małpy nadal są na drzewach lub zamknięte w klatkach, w zoo, skoro mój przodek ewoluował? Jest to trochę wyróżniające moją gałąź genealogii, ale nadal trudne do pojęcia i lepiej mi (może to egoistyczne?) ze świadomością, że Ktoś myślał o mnie stwarzając świat (czuję sie wtedy chciana i kochana) niż z myślą, że niewiadomo skąd jestem i dokąd zmierzam.
Wiara w Boga, w Stwórcę nie wyjaśnia mi wszystkiego i nie wiem dlaczego dzieje się tak a nie inaczej, ale… wierzę w to, że to co jest w Biblii jest prawdą, a Księga ta opisuje świat od stworzenia po zakończenie istnienia. Zawiera wiele proroctw, które się wypełniły i tych, których spełnienia się możemy oczekiwać. Dla mnie, to nie brzmi jak dzieło przypadku, ale jak bardzo przemyślane dzieło Kogoś, kto miał mądrość, wiedzę oraz przeogromną wyobraźnię i kreatywność, której nie sposób ogarnąć.