Jezus i kobiety

Tak się złożyło, że w tym roku 8 marca wypadł akurat w środę. A w środy mamy w naszym Kościele spotkania  Biblijnego Klubu Dyskusyjnego. Świetna okazja na temat: „Jezus i kobiety”. Przyjrzeliśmy się więc temu, jak Jezus odnosił się do kobiet i zobaczyliśmy jak rewolucyjne było  zachowanie Pana Jezusa wobec kobiet.

W czasach Jezusa kobiety w świecie żydowski miały określoną rolę. Podstawowym ich obowiązkiem było rodzenie dzieci. Bezdzietnymi kobietami pogardzano. Nawet istniał przepis wyprowadzony przez uczonych w Piśmie, że jeśli przez dziesięć lat małżeństwa nie pojawił się potomek , to mąż mógł odesłać żonę lub wziąć sobie inną. Oczywiście najlepiej młodziutką dziewicę, która mogła mieć nawet 12-13 lat. Te żony, które miały dzieci były szanowane. Jednak kobieta nie była zredukowana do rzeczy, ale miała swoją rolę jako wierna żona i płodna matka i jako taka była chwalona przez mędrców Izraela. Do kobiety należało dbanie o wszystko, co było potrzebne w domu: mielenie ziarna, pieczenie chleba, szycie ubrań, noszenie wody.

Od kobiet wymagano wypełniania Prawa, ale nie oczekiwano jakiegoś specjalnego udziału w kulcie. W świątyni miały wyznaczone miejsce, gdzie mogły przebywać, podobnie w synagodze, w głębi sali – skąd w pewnym sensie asystowały w nabożeństwach w których udzielali się mężczyźni. Edukacja była zarezerwowana dla synów, a córki były instruowane o zakazach – czego im nie wolno było robić. Przywołam tu słowa rabbiego Eliezera (przełom I i II wieku): „Ktokolwiek naucza Tory swoją córkę to, tak jakby nauczał o rzeczach niestosownych”, a późniejszy komentarz Talmudu wyjaśnia to tak: „Lepiej spalić słowa Tory aniżeli nauczać jej kobiety”. Nawet sama rozmowa z kobietą na tematy wiary była uważana za „odwrócenie się od słów Tory i zmierzanie w kierunku piekła”. Podkreśleniem różnicy miedzy mężczyzną i kobietą mogą być znane słowa modlitwy Żydów: „Błogosławiony jesteś, Panie, ponieważ nie stworzyłeś mnie poganinem ani kobietą, ani niewolnikiem”, a od kobiety oczekiwało się (i oczekuje się) modlitwy: „Błogosławiony jesteś, Panie, że w swojej wolności zechciałeś mnie i stworzyłeś taką, jaką jestem”.

Czytając Ewangelie zauważamy, że Pan Jezus zmieniał kulturę, zmieniał podejście do pogan, niewolników i kobiet. Przywracał godność i znaczenie – na takie, jakie było i jest zamiarem Bożym od początku. Oczywiście to zdecydowanie różni się od postulatów współczesnych ruchów feministycznych, które często są wręcz absurdalne[i]. Ewangelie ukazują, że Jezus nie tylko przywracał właściwe znaczenie kobietom, ale traktował kobiety jako swoich uczniów.

I tak u Łukasza czytamy: „Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia” (Łk 8,1-3). Zwrócę uwagę na Marię Magdalenę uwolniona od złych duchów i Joannę żonę Chuzy. Maria Magdalena jest dwunastokrotnie wspominana w Nowym Testamencie, przez wszystkich czterech ewangelistów. Jest tą, która stała z innymi kobietami pod krzyżem, i tą która pierwsza przybyła do pustego grobu, i w końcu tą, której objawił się Pan Jezus po zmartwychwstaniu i z którą jako pierwszą rozmawiał… Z kolei Joanna, żona zarządcy majątku należącego do Heroda Antypasa była kobieta mającą wysoką pozycję społeczną i była bogata. Można przypuszczać, że była zamężna, ale nawet jako zamężna miała możliwość pójść za Jezusem. Czytamy, że tych kobiet było całe grono – „i wiele innych, które im usługiwały”. Z historii tamtych czasów wiemy, że nie było rzeczą dziwną wspieranie rabbich przez kobiety „ze swego mienia”.  Jednak opuszczenie przez kobietę domu i podróżowanie za rabbim było rzeczą wręcz skandaliczną. Jeszcze bardziej nie do przyjęcia było to, że ta grupa kobiet podążających za Jezusem była mieszanką kobiet szanowanych jak i nie cieszących się najlepszą reputacją – „które uwolnił od złych duchów i od słabości”. Kobiety te były częścią wspólnoty, którą stworzył Jezus. Były świadkami nauczania, cudów, ukrzyżowania i zmartwychwstania naszego Pana. Były więc prawdziwymi uczennicami Pana Jezusa.

Oprócz kobiet, które były w grupie uczniów Jezusa, czytamy też o kobietach, które miały po prostu możliwość spotkania się z Jezusem. Takie spotkanie zmieniało radykalnie ich życie. Jak czytamy Pan Jezus był gotów przekraczać wiele kulturowych ograniczeń i zwyczajów, aby każde zranione serce zostało przez Niego uleczone. Przypomnę trzy chyba najbardziej niezwykłe  spotkania.

Pierwszą nieznaną zresztą z imienia kobietą, o której pomyślałem była Samarytanka. Czytając o tym spotkaniu widzimy, że Pan przekroczył nie jedną a wiele kulturowych granic… Jak wiemy historia relacji Żydowsko – Samarytańskich w czasach Jezusa liczyła kilkaset trudnych lat. Samarytanie to potomkowie Izraelitów, którzy pozostali po zniszczeniu państwa izraelskiego, i kolonistów asyryjskich. Sami siebie uważali za Izraelitów, ale Żydzi uważali ich za mieszańców i półpogan. W związku z tym wszelkie samarytańskie przedmioty i naczynia określano jako nieczyste. Pobożni Żydzi unikali kontaktów z Samarytanami zaś Samarytanki były dla Żydów wyjątkowo odrażające, na co wskazują pisma rabiniczne. Ale jakby tego było mało z opowiadania zamieszczonego w Ewangelii Jana w 4 rozdziale dowiadujemy się, że ta Samarytanka zdążyła zaliczyć już kilka „miłosnych przygód”, a w chwili spotkania z Jezusem żyła z mężczyzną bez ślubu. Wygląda też na to, że pragnąc uniknąć spojrzeń, osądów i pytań innych kobiet z miasteczka chodziła do studni po wodę w samo południe, aby żadnej z nich nie spotkać. Poza tym starożytne relacje wskazują na to, że już samo poproszenie kobiety o wodę mogło zostać zrozumiane jako flirtowanie z nią – szczególnie jeśli ona przyszła sama do studni. W kontekście takiej dwuznacznej sytuacji jej słowa „Nie mam męża” mogą zostać odczytane, jako „jestem wolna”. Mimo całej tej niezręcznej sytuacji Pan Jezus czekał na nią przy studni i rozpoczął rozmowę. Nie potępił, nie odrzucił, ale otworzył jej serce na Boga, na Jego miłość. Co więcej, jako pierwszej osobie na tej ziemi w sposób bezpośredni wyjawił to Kim jest, i co zamierza dokonać. Kiedy Samarytanka mówi: „Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko” (J 4,25) – Jezus odpowiada: „Jestem nim Ja, który z tobą mówię” (J 4,26). W wyniku spotkania i rozmowy jej serce otworzyło się na Chrystusa – uznała Go jako Mesjasza i stała się od razu Jego posłańcem. Głosiła mieszkańcom miasta: „Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?” (J 4,29).

Inną nie znaną z imienia kobietą była ta, która doznała uzdrowienia gdy „dotknęła się Jego płaszcza”. Kobieta ta była nieczysta, bo „od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi” (Mk 5,25). Chorobę tej kobiety zapewnie traktowano tak, jakby bez przerwy miała miesięczne krwawienie, czyli według Prawa była stale rytualnie nieczysta (Kpł 15,25-28). Gdy taka osoba dotknęła kogoś lub czyiś szat, czyniła go rytualnie nieczystym przez resztę dnia. Wielu żydowskich nauczycieli w ogóle unikało dotykania kobiet, by nie ulec przypadkowemu skażeniu. Kobieta ta nie mogła więc dotykać innych, ani być przez nich dotykana – była więc przypuszczalnie rozwódką lub nigdy nie wyszła za mąż i żyła na marginesie żydowskiego społeczeństwa. I taka kobieta z marginesu zapewnie w akcie desperacji podjęła próbę. Jej wiara w to, że może zostać uzdrowiona, choćby tylko dotknęła się płaszcza Jezusa, zostaje nagrodzona. To jedyna osoba uzdrowiona bez inicjatywy Jezusa. Czytamy też, że nie spotkała jej żadna, nawet najmniejsza nagana z ust Jezusa, a pochwała…  Jezus potwierdza jej uzdrowienie dzięki jej wierze, a nie dzięki magicznej mocy płynącej z dotknięcia szat Jezusa.

Jeszcze jedna nie znana z imienia kobieta. Oto, gdy jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa na posiłek: „…kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem” (Łk 7,37-38). Trudno w ogóle zrozumieć jak taka kobieta dostała się na ucztę… Cała sytuacja musiała u faryzeusza, ale i u uczestników uczty, wzbudzić co najmniej niesmak. Co prawda Żydzi nie uważali perfumowania się za coś grzesznego, ponieważ jednak kobieta ta była „grzesznicą” i wykorzystywała wonności w swoim fachu, to przyjęcie takiego daru przez Jezusa było niestosowne… Jednak Jezus ukazuje, że jej postawa stoi w ostrym kontraście z faryzejską pewnością siebie Szymona – gospodarza, który jako „sprawiedliwy” nie powitał Go pocałunkiem i nie podał Mu wody do stóp. Czytając, rozumiemy, że kobieta ta czuła się nieszczęśliwa z powodu swego sposobu życia. Nie potrafiąc wyrazić słowami swojej nadziei w stosunku do Jezusa czyni to, co potrafi – rękami, ustami i włosami, przekazuje swoje przesłanie – szukając u Niego ratunku. To był gest rozpaczy w wołaniu o pomoc. I Jezus przychyla się do jej niewypowiedzianej prośby: „Odpuszczone są twoje grzechy” (Łk 7,48) i „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Łk 7,50) – czyniąc ją wolną, uwolnił  do nowego życia.

Drogie Panie – Czytelniczki! Pan Jezus pięknie Was stworzył. On nadaje sens życiu i w Nim macie tą wartość, którą zamierzył dla Was Pan Bóg. On – Jezus może wyciągnąć i wyciąga z najgłębszych otchłani rozpaczy i beznadziejności. On zna Wasze problemy, niepokoje, żale. Przyjdźcie do Niego ze swoim życiem – jak sam powiedział: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29).

Drogi Czytelniku/Czytelniczko, zapewne napiszę jeszcze jeden artykuł dotyczący roli kobiet w Kościele (a jest ona nieco inna niż mężczyzn), ale na teraz zakończę stwierdzeniem Pawła: „Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie.Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa.Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Gal 3,26-28).

Robert Boryczka 


[i] Współczesne postulaty feministek idą w kierunku swobód seksualnych, dostępu do antykoncepcji, powszechności aborcji (zabijania nienarodzonych dzieci), równości na rynku pracy, destrukcji patriarchatu, postrzeganego jako źródło dyskryminacji. Feministki zaangażowały się też w walkę o równouprawnienie różnych mniejszości – seksualnych, rasowych i religijnych.

Scroll to top