Moc krzyża czy niemoc?

Bóg cudownie uzdrowił młodą kobietę z naszego Kościoła. Miała guza o średnicy 4 cm. Już była umówiona na zabieg. Starsi modlili się i namaścili ją olejem. Kiedy poszła na operację, okazało się, że guz znikł. Lekarz, który robił USG, widział miejsce po guzie, ale zmiany nowotworowej nie znalazł! Chwała Panu!

Dosyć często słyszymy podobne świadectwa w naszych Kościołach albo na konferencjach chrześcijańskich. Bóg sprawił, że znikł jakiś guz, albo, że w ciągu doby zrósł się pęknięty kręgosłup, albo, że natychmiast minęły objawy depresji. Bóg jest wielki! Niebywała jest moc krzyża!

Są to autentyczne świadectwa, dają radość i wielką zachętę wszystkim, którzy w tych wydarzeniach uczestniczą – zarówno uzdrowionym jak i tym, którzy wstawiali się za nimi. I powinny cieszyć wszystkich wierzących. A jednak wiąże się z nimi pewien problem duszpasterski. Bo wśród słuchaczy nie brak takich chrześcijan, którzy zmagają się z problemami zdrowotnymi, nieraz bardzo poważnymi, a Bóg ich nie uzdrawia. Modlą się wytrwale dziesięć, piętnaście lat, starają się ufać Bogu, nie upadać na duchu, wierzyć w Jego wszechmoc. I nie doświadczają żadnej poprawy swojego stanu zdrowia. Zwracają się z prośbą o wstawiennictwo do tych, którzy są znani z daru uzdrawiania, ale nawet ich modlitwa nie przynosi wyleczenia. Dlaczego tak się dzieje, czy brak im wiary? Czy „moc krzyża” ich omija? Jak pomóc im wytrwać w wierze?

Myślę, że ważne wskazówki duszpasterskie dla tego wyzwania znajdziemy w epizodzie uzdrowienia paralityka, opisanym w 2 rozdziale Ewangelii Marka (wersety 1 – 12). Czterech ludzi przyniosło sparaliżowanego przyjaciela czy kuzyna i żeby dostać się do Jezusa, zdjęli dach nad pomieszczeniem, w którym On przebywał. Jezus docenił ich wiarę, ale do sparaliżowanego powiedział: Synu, odpuszczone są grzechy twoje. Wszyscy widzieli chorobę ciała tego człowieka, jego paraliż. Oczekiwali, że Pan Jezus zajmie się tym problemem. Tymczasem On widział większy problem – chorobę duszy tego człowieka, jego grzech. I zapewnił go o Bożym przebaczeniu. Uzdrowienie z paraliżu, które potem wszyscy zobaczyli, było jedynie potwierdzeniem udzielenia przebaczenia i uzdrowienia duszy tego człowieka, czegoś czego świadkowie nie mogli dostrzec własnymi oczami.

Świat fizyczny jest dla nas bardzo realny i właśnie w tym świecie chcielibyśmy widzieć działającą moc Jezusa. Ale ten świat przeminie. Każdy, kto doświadczył cudownego uzdrowienia, nawet najbardziej spektakularnego, kiedyś ponownie zachoruje i umrze. Ten natomiast, kto w Jezusie dostąpił przebaczenia grzechów i zyskał pokój z Bogiem, otrzymuje dar nieprzemijający – życie wieczne, Bożą adopcję, miejsce w Królestwie Bożym i wspólny dział z Jezusem.

Jeśli więc zmagamy się z jakimś problemem zdrowotnym i nie doświadczamy uzdrowienia, nie znaczy to, że moc krzyża w naszym życiu nie działa. Działa i to w potężny sposób. Daje nam przebaczenie grzechów i pokój z Bogiem, ocala od gniewu Bożego, otwiera też drogę dla działania Ducha Świętego, który przemienia nasz charakter. W Liście do Rzymian w 1 rozdziale w wersetach 16-17 apostoł Paweł pisze o tym co jest istotą Ewangelii, którą głosi. Nie jest nią bynajmniej uzdrawianie z chorób fizycznych. Ewangelia jest mocą Bożą do zbawienia dla każdego kto wierz. Zbawienia od czego? Od gniewu Bożego, o którym apostoł pisze dalej już w 18 wersecie. W jaki sposób dobra nowina ocala nas przed tym gniewem? Przez usprawiedliwienie! Bóg w Jezusie uznaje grzesznika sprawiedliwym dzięki krwi Zbawiciela przelanej na krzyżu. Gniew Boży już go nie dotyczy, bo Jezus wziął ten gniew na siebie. Człowiek ten zyskuje nowe życie w Jezusie. Wszystko to sprawia moc krzyża!

Rzecz jasna dzieło Jezusa przynosi też zdrowie fizyczne i to zupełne, jednak ten aspekt zbawienia zostanie w pełni zrealizowany w wiecznym Królestwie Bożym gdzie nie będzie już śmierci, ani smutku, ani łez (Objawienie 21,4). Póki co żyjemy na ziemi przeklętej z powodu naszego grzechu, w skażonych ciałach i wielu z nas, po mimo najszczerszej wiary boryka się i będzie borykać z różnymi problemami, także i zdrowotnymi. Ale nawet w tych problemach Bóg jest z nami, pociesza nas, daje siłę by wytrwać, rozwija naszą wrażliwość, cierpliwość a czasem nawet uzdrawia. Wszystko to dzieje się po to, byśmy stali się podobni do obrazu Syna Jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci (Rzymian 8,29).  

Scroll to top